Klauzulę opt-out wypowiedziało ok. 10 proc. lekarzy rezydentów; jeśli chodzi o wszystkich lekarzy skala wynosi ok. 4 proc. – podała w środę (13 grudnia) wiceminister zdrowia Józefa Szczurek-Żelazko. Zwracając się do przedstawicieli rezydentów, zadeklarowała: – Jesteśmy gotowi do dalszych rozmów.
Środowe posiedzenie sejmowej komisji zdrowia dotyczyło m.in. akcji protestacyjnej lekarzy rezydentów polegającej na wypowiadaniu klauzul opt-out. Pozwalają one lekarzom pracować dłużej niż 48 godzin tygodniowo (maksymalny tygodniowy wymiar pracy).
Rezydenci protestują w całej Polsce od początku października. Domagają się wzrostu finansowania ochrony zdrowia, skrócenia kolejek i podwyżek wynagrodzeń. Zaczęło się od głodówki – najpierw w Warszawie, potem także i innych dużych miastach. Gdy młodzi lekarze uznali, że akcja „nie zrobiła na rządzących wrażenia”, zaczęli rezygnować z dodatkowych dyżurów, czyli z tzw. klauzul opt-out.
Na razie są twarde dane, problemy będą już w styczniu
Józefa Szczurek-Żelazko przedstawiała w trakcie posiedzenia komisji – w imieniu szefa resortu zdrowia Konstantego Radziwiłła – ”informację w sprawie wypowiadania klauzul opt-out oraz zapewnienia bezpieczeństwa pacjentom po realizacji wypowiedzianych klauzul”.
Wiceminister podała, że najwięcej wypowiedzeń odnotowano m.in. w woj. dolnośląskim, w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu – ponad 70 lekarzy rezydentów oraz w szpitalu uniwersyteckim w Bydgoszczy – ponad 50 wypowiedzeń klauzuli przez rezydentów.
– Skala zjawiska to od kilku do kilkunastu przypadków (w placówkach – przyp. red.), w niektórych – kilkadziesiąt. Skala to ok. 10 proc., jeśli chodzi o lekarzy rezydentów; ogólnie lekarzy – jest to skala to ok. 4 proc. – podała.
– Z przykrością stwierdzam, że akcja protestacyjna polegająca na wypowiadaniu klauzuli opt-out jest rozwojowa. Według danych na dzień 12 grudnia 2017, tę klauzulę wypowiedziało już w Polsce ok. 3,3 tys. rezydentów i lekarzy specjalistów – informowała Szczurek-Żelazko.
Łukasz Jankowski, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL powiedział dziennikarzom, że trudno jednoznacznie ocenić, ile osób wypowiedziało klauzule opt-out. Sprecyzował, że ta liczba stale rośnie i wynosi między 3,5 a 4 tys.
W związku z tym, że w niektórych placówkach klauzulę wypowiedziała znaczna część lekarzy, oznacza to, że od stycznia mogą mieć one problem z obsadą dyżurów.
Dialog jest, czy dopiero będzie?
– Ucieszyły nas słowa premiera Mateusza Morawieckiego w expose, który mówił, że Polacy powinni pracować mniej, powinni pracować bardziej wydajnie, za lepszą stawkę, po to, by mieć więcej czasu dla rodzin – powiedział Jankowski.
– Ciekawi nas, jak na te słowa zareaguje Ministerstwo Zdrowia, bo właśnie o to chodzi w akcji ”stawiamy na jakość” – dodał Jankowski. Jak mówił, rezydenci wciąż apelują do MZ o podjęcie rozmów.
Szczurek-Żelazko podkreślała, że negocjacje ze środowiskiem pracowników służby zdrowia, w tym również lekarzy, trwają od wielu miesięcy.
Przypomniała, że obecnie rozmowy toczą się w Radzie Dialogu Społecznego, a także w zespole ds. zmian w ochronie zdrowia, powołanym w październiku br. przez ministra zdrowia (przedstawiciele Porozumienia Zawodów Medycznych odmówili udziału w tym drugim zespole).
Wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL stwierdził jednak stanowczo: – Różnimy się w definicji słowa dialog.
– Rzeczywiście lekarz rezydent uczestniczy w posiedzeniach Rady Dialogu Społecznego, natomiast Porozumienie Rezydentów nie jest stroną-uczestnikiem Rady Dialogu Społecznego, podobnie jak i organizacje lekarskie. W Radzie w tej chwili uczestniczy – na zaproszenie – Porozumienie Zawodów Medycznych. Dwukrotnie informowało ono Radę o problemach związanych opt-outami – sprecyzował.
Jankowski skonstatował, że to nie dialog, a jedynie przekazywanie informacji. – Zależy nam, żeby usiąść do rozmów. Wydaje nam się, że sama obserwacja sytuacji i zliczanie klauzul mogą nie wystarczyć – oświadczył. – Jesteśmy gotowi, tylko proszę po prostu przyjść na te rozmowy – odpowiedziała wiceminister zdrowia.
Postulaty rezydentów są realizowane, ale…
Józefa Szczurek-Żelazko podczas posiedzenia komisji zdrowia podkreślała, że dzięki przyjętej niedawno ustawie o minimalnych wynagrodzeniach pracowników w ochronie zdrowia oraz rozporządzeniu ministra zdrowia z października br., średnie podwyżki dla rezydentów wyniosą od 400 do 500 zł.
– Ponadto minister zdrowia zdecydował, że dla lekarzy kontynuujących – od tego roku oraz w następnych latach – specjalizację w jednej z 20 deficytowych dziedzin medycznych, podwyżka wyniesie średnio 1200 zł – przypominała wiceminister zdrowia.
Dodała, że wynagrodzenie zasadnicze tych lekarzy sięgnie 5297 zł. – Łącznie do 2021 r. na podwyżki płac dla pracowników medycznych zarezerwowano w budżecie państwa 17 mld zł – informowała Józefa Szczurek-Żelazko.
Zwracała uwagę, że postulat rezydentów podniesienia publicznych nakładów na ochronę zdrowia do 6,8 proc. PKB w ciągu trzech lat jest nierealny. – Oznaczałoby to konieczność zagwarantowania w budżecie dodatkowych 40 mld zł w ciągu roku, podczas gdy cały tegoroczny plan finansowy NFZ to 87 mld zł – stwierdziła.
– Tzw. ustawa 6-procentowa zapewnia dopływ do systemu 521 mld zł do 2025 roku, czyli 6 proc. PKB na ochronę zdrowia – przypominała wiceminister zdrowia. Zapewniała też, w resort zdrowia nadal jest otwarty na rozmowy z rezydentami – zarówno w ramach specjalnego resortowego zespołu, jak i Rady Dialogu Społecznego.
Wspomniała również, że 28 września w siedzibie Polskiego Towarzystwa Lekarskiego był omawiany ”problem szkoleń rezydentów”.
– Osiągnęliśmy tutaj chyba pełną zgodę. Jest przygotowany projekt ustawy o zmianie ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Przygotowaliśmy zmiany dotyczące systemu szkolenia, ośrodków akredytacyjnych, podziału miejsc – poinformowała.
Problem nie dotyczy tylko MZ. Trwa przegląd aktów prawnych
– Chciałabym podkreślić, że problem, który w tej chwili tak ostro się jawi, to nie jest tylko i wyłącznie problem ministra zdrowia. Bardzo ważną rolę w organizacji i funkcjonowaniu systemu ochrony zdrowia odgrywają również samorządy lokalne i konkretni dyrektorzy podmiotów leczniczych. Bez dialogu między tymi podmiotami nie ma możliwości rozwiązania tych problemów – podkreślała Szczurek-Żelazko.
Dodała, że resort oczekuje większej aktywności zarówno ze strony samorządów, jak i dyrektorów placówek.
Poinformowała ponadto, że ”w tej chwili przygotowywany jest przegląd aktów prawnych, które regulują pewne wymogi w przypadku udzielania świadczeń w poszczególnych obszarach ochrony zdrowia”.
– To głównie rozporządzenia koszykowe czy zarządzenia prezesa NFZ dotyczące wymogów, jeśli chodzi o czas pracy lekarzy. Dochodzą do nas sygnały od dyrektorów szpitali, od świadczeniodawców, że nie zawsze potrzebne są aż tak wyśrubowane normy zatrudnienia lekarzy – mówiła Szczurek-Żelazko.
Jak tłumaczyła, ”bardzo często bywały sytuacje, że kontrakt był na taką ilość świadczeń, iż mógł być zrealizowany (czasem pracy – red.) raz w tygodniu, natomiast wymóg był taki, że lekarz musi być trzy razy w tygodniu co najmniej cztery godziny”.
– To powodowało, że był blokowany czas pracy w sposób nieuzasadniony. Pewne rezerwy w tych systemach są – podsumowała.
Tomasz Latos, wiceprzewodniczący komisji zdrowia i poseł PiS, wypowiadanie klauzul określił przede wszystkim jako ”problem dyrektorów szpitali”. – Wierzę, że sobie z nim poradzą w sposób trwały. Sądzę też, że izby lekarskie mają w tej sprawie ważną rolę do odegrania i to inną niż ta, którą sobie sami wykreowały. Widziałbym możliwość tonowania i pośredniczenia w dialogu, a nie w jakimś sensie namawiania do wypowiadania klauzul opt-out – stwierdził.
Odmienne wizje odpowiedzialności
Posłanka Małgorzata Zwiercan (Wolni i Solidarni), zwracając się do przedstawicieli rezydentów, poruszyła problem odpowiedzialności za pacjentów.
– Doktorzy rezydenci, tyle mówicie tutaj o odpowiedzialności. Czy odpowiedzialnością jest to, że teraz wypowiadacie umowy opt-out? Przecież dobrze wiedzieliście, przystępując do zawodu, że takie są warunki pracy. Wiedzieliście, że to nie jest tylko zawód, ale również misja – powiedziała.
Na to pytanie odpowiedział Marcin Sobotka z Porozumienia Rezydentów OZZL
– Czy pani chce, żeby lekarze zapracowali się na śmierć? Na chwilę obecną w Polsce brakuje 20 tys. lekarzy i nie o to chodzi, że pracujemy dużo, bo tak lubimy. Ci lekarze, którzy pozostali, muszą pracować nadmiernie. Ale my już nie jesteśmy w stanie. Są koledzy, którzy pracują po 300-400 godzin. To jest 16-17 godzin na dobę. Oni nie bywają w domu, nie widzą rodzin, Tak nie może być dalej. My chcemy o tym rozmawiać i to jest nasza bardzo duża odpowiedzialność – tłumaczył.
Podobną wizję odpowiedzialności przedstawił Jankowski z Porozumienia Rezydentów.
– Strach pomyśleć, co byłoby, gdybyśmy do kierowców ciężarówek stosowali te same kryteria, które rząd próbuje stosować do lekarzy. Gdyby padły słowa: jesteś kierowcą, czujesz się na siłach – możesz jechać. My słyszymy codziennie: jesteś lekarzem, jeżeli czujesz się na siłach – możesz pracować więcej. My mówimy ”dość”, w trosce o naszych pacjentów – podsumował.
Przypomnijmy, że tygodniowa norma czasu pracy lekarza wynosi 37 godzin i 55 minut, a maksymalny tygodniowy wymiar czasu pracy lekarza nie może przekraczać – wraz z nadgodzinami i dyżurami medycznymi – 48 godzin, co oznacza 2-3 dyżury w miesiącu. Od 2008 r. lekarze mogą, dzięki tzw. klauzuli opt-out, wyrazić zgodę na pracę w wymiarze przekraczającym maksymalny tygodniowy czas pracy.
źródło: rynekzdrowia.pl